Powrót do

-> strona g³ówna

Ania Szuster

dodano: 11.10.2004

Jestem studentk¹ bohemistyki. Interesujê siê Japoni¹, jej niezwyk³¹ kultur¹, która fascynuje i intryguje. Lubiê filmy czeskie, norweskie i szwedzkie. Nie lubiê ksi¹¿ek science fiction, bo moja wyobraŸnia nie nad¹¿a za nimi. Lubiê s³uchac muzyki, najbardziej babci Joplin, nostalgicznego jazzu, Elli Fitzgerald w towarzystwie Louis’a Armstrong’a. Interesuje mnie czeski underground, takie osobowoœci tego okresu jak Jana Krejcarova oraz Egon Bondy. Gdyby to by³o mo¿liwe przenios³abym siê w czasie do roku 1968, pojecha³abym wtedy do Francji, Czechos³owacji, Japonii... W przysz³oœci chcia³abym przek³adaæ poezjê niemieck¹ i czesk¹.

Nasza ankieta:
Poeta... kobieta poetka to kobieta do kwadratu (M. Kundera)
Tworzê bo... chcia³abym zobaczyæ, jak to jest byæ kobiet¹ do kwadratu :-).
Najbardziej lubiê... spêdzaæ czas z (nie)zwyk³ymi ludŸmi.
Przyjaciele... to osoby, dziêki którym niektóre treœci ujrza³y œwiat³o dzienne.
Moje najwiêksze marzenie... wyjechaæ do Kraju Kwitn¹cej Wiœni, spêdziæ tam co najmniej jeden dzieñ i zobaczyæ sztukê w japoñskim teatrze.


Wiersze:
***(w czarczafie chmur), ***(lêk), ***(niby lalki), niepewnoœæ, ***(moje myœli s¹), ***(ludzie bali siê), karuzela, maska, fotograf, ***(zazdroœci³em im), ***(milczê), ***(w odpowiedzi na zadawane pytania), gorset, pij¹c w cyrku ró¿ow¹ lemoniadê



***(w czarczafie chmur)

w czarczafie chmur
chowam g³owê
narodzi³o siê
nowe miasto nomadów
nowy œwiat dr¿¹cych dusz
tych, co czuj¹ bardziej
tych, co dostrzegaj¹ wiêcej

barwny kola¿ wozów
pokry³ pusty plac
wahad³owa orientacja uczuæ
opanowa³a
otwarte przestrzenie nagich ulic

filozofia ma³ych niezwyk³oœci
stanowi ka¿dy dzieñ
ws³uchiwanie
w rytmy dŸwiêków
rozbijaj¹cych siê o bia³e sufity
niewypowiedzianych s³ów

narodzi³ siê sposób
miejsce na w³asn¹ kropkê
w koñcu dnia

Powrót

***(lêk)

lêk
to zimna metalowa
klatka
pomieszczenie
bez ksiê¿yca

regularny stukot
wykonywanych kroków
do przodu
w prawo
w lewo
z powrotem

czas
z palpitacjami sekundnika

a jednak ¿yje
ró¿a
w z³otej klatce

Powrót

***(niby lalki)

niby lalki
z teatru bunraku
w radiacji modlitewnego œpiewu
w ognistop³ynnej magmie
a mimo to
pogr¹¿eni w ludzkim œwiecie
w kraterach martwych s³ów

przez deszcz
czerwonojesiennych liœci
grudniem zmro¿ony chodnik
wiosenn¹ wiœni¹ ziemiê
ogrody ze stawami czerwonych
okoni
puszczaj¹cych zaj¹czki

prowadz¹
zakapturzone cienie
re¿yserzy rzeczywistoœci
prowadz¹ w rozsypankê uk³adan¹
przez niepokorny strach

bia³e d³onie
marionetek kabuki
nie walcz¹ ju¿ z powietrzem

Powrót

niepewnoϾ

mi³oœæ to cz³owiek niedokoñczony
ELUARD

czekam na ciebie
po cichu
w milczeniu
ogryzaj¹c paznokcie
chcê byæ
niedokoñczon¹ poezj¹
pestk¹
z enigmatycznym œrodkiem

cierpiê do ciebie
krzykiem
którego siê boisz
ze z³amanymi skrzyd³ami

niepewnoϾ
dobrze smakuje

Powrót

***(moje myœli s¹)

moje myœli s¹
ca³kiem przyziemne
bez metafizycznego nalotu
ich krawêdzie
nieociosane
dziko gna siê w miejscach
tylko im znanych

moje myœli s¹
ca³kiem z tego œwiata
pokryte b³êkitnaw¹
poœwiat¹ normalnoœci

bez wzglêdu na to
kim ty jesteœ

Powrót

***(ludzie bali siê)

ludzie bali siê
jej dzikiej prawdomównoœci
wyp³ywa³a ona
wprost spod szklanego klosza

by³a to choroba
która musia³a pokochaæ

rana któr¹ rozdrapywa³a
by têtni³a na nowo
i tylko broni³a siê
zaciskaj¹c mono piêœci
nie pozwalaj¹c odkryæ
najskrytszej z tajemnic
klosza

Powrót

karuzela

czasami mam
w g³owie karuzelê


wyci¹ga siê ukrywana wra¿liwoœæ
przytulana œcie¿kami zielonozwariowanoœci

uœmiechy rozp³akanych elips
tocz¹ delikatnie te œcie¿ki
niedostrze¿enie

rozwijaj¹ siê
tkane jaskrawie milcz¹ce k³êbki myœli
w spirali pokonywanych okr¹¿eñ
wewn¹trzp³atowych

zielony guzik stopu
znajduje siê po stronie
lewej

Powrót

maska

zak³adam maskê
z otworami na oczy
by nie zgin¹æ w delcie spojrzeñ

maskê
z otworami
na ograniczony dostêp powietrza

na uszy otwarte
prawdê now¹
œwie¿o sprzedawan¹
w pró¿niowych woreczkach

jestem oszustk¹
tak bardzo pragnê ¿yæ
¿e duszê siê pod mask¹

Powrót

fotograf

jestem z³odziejem
kradnê murom ich jesienne cienie
bez zgody
sycê oczy czerwonoœci¹ wst¹¿ek
rozwianych w s³oñcu


mrugniêciem obiektywu kradnê ³askê chwili
podgl¹dam doskona³oœci
których ukraœæ siê nie da

jestem ma³ym ¿ó³tym listkiem
spadam na twardy chodnik
przedeptanych œladów
i wczorajszej zasch³ej œliny

jestem z³odziejem
jestem fotografem

Powrót

***(zazdroœci³em im)

zazdroœci³em im
nie¿yj¹cych matek
ojców alkoholików
przypalonego obiadu
porannych k³ótni przy kawie


zazdroœci³em
ucieczek z domu
fioletowych siniaków

zazdroœci³em
niezgody z samym sob¹
mantry codziennoœci
alienacji i szklanych spojrzeñ

zazdroœci³em

Powrót

***(milczê)

milczê
bez zgody wbrew i na przekór

siêgam najwy¿szej granicy siebie
emigrujê w przepaœæ
by ciebie tam znaleŸæ

spadam w miêdzymyœli
szukam niepodleg³oœci mnie

na czarnobia³ych polach waszej szachownicy
st¹pam po dolinach szaroœci
zatapiam siê w oceanie melan¿u
cieni odchodz¹cych szeptem
myœli przemilczanych

mo¿e kiedyœ znajdê myœlnik
dla absurdu swojego istnienia

Powrót

***(w odpowiedzi na zadawane pytania)

w odpowiedzi na zadawane pytania
o sens ¿ycia
o istotê jutra
o dalek¹ przysz³oœæ
milczê pe³nymi zdaniami

[nie unikaj¹c wykrzykników]

Powrót

gorset

rozluŸniæ
ciasny gorset konwenansów

tego co wypada
co powinno siê
co trzeba

bezsennoœæ zu¿ytych myœli
przewraca siê w ciep³ej poœcieli
leniwie uk³ada do snu
kolejne frazy okr¹g³ych twierdzeñ

wzglêdnoœæ jest relatywna
i to brzmi dumnie

Powrót

pij¹c w cyrku ró¿ow¹ lemoniadê

jesteœ zwolniony
z obowi¹zku mojego istnienia

usprawiedliwiony
z orzechowych spojrzeñ
w koci¹ przenikliwoœæ

samotnikowanie razem
jest raczej niemo¿liwe

zaprzestañ
kuglarzu rzeczywistoœci
¿onglerki wspomnieñ
spaceru na szczud³ach
chwiejnych niedomówieñ

przeskakiwania z Dobrego
na wrogie Lepsze

chwila to czasem wiêcej
ni¿ pó³ sekundy i jedno potkniêcie

Powrót